niedziela, 26 lutego 2017

TOP 3 - najsmutniejsze momenty w twórczości dla dzieci

Kiedy Najmłodszy Czytelnik śpi i patrzę na jego spokojnie zamknięte powieki, zastanawiam się czasami, ileż też trudnych chwil jeszcze przed nim. 


Mam nadzieję, że jak najmniej. Że tylko tyle, ile to naprawdę konieczne, żeby stać się dobrym i mądrym człowiekiem. 

Jakkolwiek jednak będzie, myślę, że nie uchronię go przed łzami w tych trzech momentach...

...kiedy umrze Mufasa

Na liście najczarniejszych chwil w dziecięcym życiu śmierć Mufasy zajmuje ważne miejsce. Trudno się z niej otrząsnąć, nawet kiedy Simba zaprzyjaźnia się z Timonem i Pumbą, hieny mu odpuszczają, kiedy wszystko zmierza do szczęśliwego finału, a "miłość rośnie wokół nas".

Może i Król Lew skończył się dobrze, ale już nic i nigdy nie zmieni faktu, że MUFASA UMARŁ. Śmierć tego prawego, mądrego bohatera jest skandalem dla dziecięcego serca, przyzwyczajonego do tego, że dobro zwycięża. Jest skandalem wobec przekonania, że warto się dzielić, że trzeba chronić słabszych, że życie jest sprawiedliwe i pełne uśmiechu.

To pierwsze zetknięcie z brutalnością rzeczywistości, wyjątkowo bolesne. I cokolwiek zdarzy się w dziecięcym życiu później, jakkolwiek będzie pięknie, to przecież jedząc najlepsze lody, biegając po plaży i oglądając tęczę, na dnie serca pamięta się jednak, że:

MUFASA UMARŁ.

...Kiedy Ernest Nemeczek zapłaci najwyższą cenę za Plac Broni

Nemeczek: dzielny chłopiec, wojownik gotów do najwyższych poświęceń w imię placu, maluch pomiatany przez starszych, dziecko skazane na biedę, ofiara społecznych nierówności. Bohater Molnara budzi tyle różnych uczuć, że trudno się w nich połapać. Współczucie. Złość. Litość. Podziw. Żal. 

A już scena jego śmierci, rozciągnięta na kilkunastu stronach to emocjonalna przesada nawet dla dorosłego czytelnika. Mam nadzieję, że NCz nie zapyta mnie, dlaczego ojciec Nemeczka musiał szyć komuś brązowy surdut, zamiast towarzyszyć umierającemu chłopcu.

Och, kończę już, bo nie wiem, gdzie mam chusteczki do nosa.

...kiedy Lampo nie zdąży uciec przed nadjeżdżającym pociągiem


Przypomnijmy sobie dramatyczne chwile na stacji Marittima.
Na szynach trzeciego toru, w odległości kilkudziesięciu metrów od pędzącej lokomotywy, bawiła się najspokojniej mała Adele. Obaj mężczyźni rzucili się w jej kierunku skacząc przez tory. Byli jeszcze spory kawałek od dziecka, gdy wyprzedził ich Lampo. Odbił się jak gumowa piłka i dał potężnego susa tuż przed samą lokomotywą. Zdążył pchnąć dziewczynkę.
(...)
Zawiadowca wziął córeczkę na ręce i wrócił na stację. Wiedział, że za chwilę będzie musiał pójść po Lampo, który został tam, pod kołami. Usiadł i ukrył głowę w dłoniach. 
R. Pisarski, O psie, którzy jeździł koleją, [https://pl-static.z-dn.net/files/d9b/6d097397cee57b8e8825fb5bd9668dc0.pdf], 26.02.2017.
Łzy dzieci opłakujących psa, który jeździł koleją, można byłoby liczyć wiadrami. Co roku od dziesięcioleci światy trzecioklasistów w całej Polsce obracają się w ruiny. Lampo, upamiętniany kredkami bambino w kolejnych zeszytach od polskiego, pozostaje żywszy i bliższy sercom niż Julia i Romeo, niż Antek i Janko Muzykant. ba, niż całe kibitki filomatów wiezione na Sybir w Dziadach.

Czy Pisarski zdawał sobie sprawę z tego, ilu czytelników poświęciłoby życie Adele, gdyby mogło to uratować bohaterskiego psa?

*

Tyle na dziś. Mam nadzieję, że uda wam się spokojnie zasnąć. A jeśli nie - może to i lepiej. Twórczość dedykowana dzieciom częściej niż ta dla dorosłych ma moc katarktyczną. Dobrze do niej wracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz