środa, 1 marca 2017

Jak Matka niszczy matki

Jest przy mnie w każdej chwili, odkąd na świecie pojawił się Najmłodszy Czytelnik. Kiedy przewijam go, karmię i usypiam. Patrzy na mnie chłodno i surowo. Ze wszystkim poradziłaby sobie lepiej. Nie sypia, nie bywa głodna, nie potrzebuje odpoczynku.



Największym zagrożeniem dla matek jest Matka - wypadkowa społecznych oczekiwań i idealistycznych wyobrażeń. Wzór, do którego się dąży. Doskonałość, której się nie osiąga. Cyborg, zmora i koszmar.

Zapraszam na spacer po niewinnych frazach mitologizujących i idealizujących, i po frazach znacznie groźniejszych, wpędzających w poczucie winy, deprymujących. Uprzedzam - znajdziemy się na obszarach grząskich i niepewnych, gdzie każdy krok może oznaczać upadek w przepaść - wprost do piekła dla złych matek.

"Co sobie pomyślałaś?"

Pytanie o moment, w którym pierwszy raz widzi się swoje dziecko, zakłada Niezwykłość i Niepowtarzalność Chwili. Wszystko, czego pytający się spodziewa, jest pisane wielką literą, a towarzyszą temu wystrzały fajerwerków, wybuchy confetti i tańczące jednorożce. I aż trudno się przyznać, że nie pomyślało się niczego sensownego. Albo, że się nie pamięta. Bo przecież te chwile to...

"Wielka Radość"

To wielka radość, że dziecko jest już z nami. To wielka radość, że możemy cieszyć się sobą. Tak. Chociaż wolałabym mówić o tym spontanicznie i po swojemu.

Kiedy dowiadywałam się, co jest wielkim szczęściem, budziłam się co godzinę, żeby sprawdzić, czy mój noworodek oddycha. Rzecznicy Matki nie dawali jednak za wygraną z propagandą radości. W końcu z maluszkiem wszystko jest pierwsze, a to na pewno...

"Piękne Chwile"

Podczas pierwszej kąpieli w wanience NCz niemal się utopił. No dobra - podtopił. Tyle o pięknych chwilach. Dziękuję.

"Czy to pani pierwsze dziecko?"

Pamiętam wizytę u lekarza, podczas której relacjonowaliśmy z mężem jakąś przypadłość NCz. Byliśmy zaaferowani i mówiliśmy jedno przez drugie. Sprawozdanie męża nie miało jednak żadnej wartości.

Kiedy doktor zapytał, czy to MOJE pierwsze dziecko, zrozumiałam, że jesteśmy gabinecie tylko my troje: NCz, lekarz i ja. I jakiś wieszak na ubrania, obładowany kurtkami, zupełnie zbędny, który nie wiadomo po co przytaszczyłam ze sobą.


"Dlaczego to dziecko tak płacze?"

To moje ulubione pytanie. Kiedy NCz był malutki i ktoś pytał mnie, dlaczego TAK PŁACZE, miałam wrażenie, że po pierwsze odpowiedź powinna być dla mnie-Matki oczywista, a po drugie, że ponoszę za to osobistą odpowiedzialność.

Nie wiedziałam. Ale to nie miało znaczenia. I tak wiadomo, że:

"Zjadłaś coś, co mu zaszkodziło" albo "Pewnie się denerwujesz i on to czuje"

...

*

Ostatnio zachorowałam. Rozmawiając przez telefon z Bliską Osobą, relacjonowałam swoje dolegliwości. Skarżyłam się na gorączkę, katar i noce, które nie mają nic wspólnego ze snem. Bliska Osoba pomrukiwała coś współczująco. Spodziewałam się, że moje sprawozdanie doczeka się satysfakcjonującej reakcji. Troski. Ubolewania. Ale się nie doczekało. Kiedy zaczerpnęłam oddechu, żeby podkreślić swój opłakany stan, usłyszałam:

- Jesteś chora? Biedny maluszek!

Matka stała za moimi plecami. Słyszałam jej szyderczy śmiech. NCz fikał radośnie nóżkami.

*

A wy, matki? Macie swoje ulubione zdania-koszmarki? Dzielcie się!:) Wypędźmy wiedźmę-Matkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz