niedziela, 12 lutego 2017

"Przejścia nie ma"

Kiedy PM10 przez nieuwagę znika z poznańskiego powietrza, Najmłodszy Czytelnik i ja wychodzimy na spacer. Brzmi to jakoś niefrasobliwie i nie daje najmniejszego nawet pojęcia o tym, czym jest przeprowadzenie operacji opuszczenia domu (złożonej z szeregu ryzykownych akcji: kampanii krem, szturmu czapka i tak dalej). Są dni, kiedy wyświetlam informację o jakości powietrza z sercem przepełnionym nadzieją, że wysoki poziom pyłu zawieszonego usprawiedliwi nasze spacerowe zaniechanie.




Niestety. Stety. Powietrze bywa czyste jak łza i bardziej rześkie niż łyk zimnej wody po szalonych imprezach (których już nie pamiętam). Jest pełne witaminy D, tlenu i tego wszystkiego, po co wychodzi się z domu. Pcham więc z zaangażowaniem wózek z NCz przez mroźne ulice osiedla (albo ślizgam się po chodnikach z ośmiokilogramowym obciążeniem w chuście). Lubię spacery. Lubię spacery. Lubię spacery.

NCz milczy. Ma minę zarazem obrażoną i przebiegłą. Wiem, co to znaczy. Czeka, aż znajdziemy się nieco dalej od domu, żeby zemścić się za krem i czapkę (a zwłaszcza krępujący ruchy kombinezon) i obwieścić potężnym głosem osiedlu, dzielnicy i światu, że został okrutnie skrzywdzony.

Jest strategiem. Na razie patrzy na mnie chłodno, mrużąc powieki. Udaje, że zasypia.

Hurra!

Również robię przebiegłą minę. Drzemki NCz wyzyskuję do maksimum (jedną ręką gotuję, drugą oglądam seriale, jedną nogą zamiatam kuchnię, drugą relaksuję się w wannie). Jak podobną wielozadaniowość zrealizować na spacerze? Próbowałam kiedyś czytać, pchając wózek, ale okazało się to karkołomne.

Patrzę więc na ludzi, na szyldy w oknach sklepów, tablice informacyjne i tak dalej. I wiecie co? Naprawdę cieszę się z tego, że NCz jeszcze nie potrafi czytać. Nie chodzi o to, że napisy, na które natrafiam są niegramatyczne, nie po polsku czy tego rodzaju dyrdymały. One po prostu wyrażają niechęć i strach.

Strach przed ludźmi. Straszne.

Straszne:

"Zakaz parkowania tyłem do budynku", "Zakaz grania w piłkę". Tabliczka wbita w burą, zamarzniętą ziemię, której ani w głowie wystrzelić bujnym kwieciem: "Nie deptać trawnika", "Szanuj zieleń". Miłe powitanie klientów, przytwierdzone taśmą klejącą na oknie taksówki: "Proszę nie trzaskać drzwiami". Zabrania się wstępu nieupoważnionym, informuje się, że teren jest prywatny, obiekt monitorowany, pies groźny, a przejścia nie ma (choć widać, że jest).

Kiedyś moja przyjaciółka zauważyła, że jedyną formą aktywności, która zdaje się być akceptowana w poznańskich parkach jest zbieranie psich odchodów. Bo na dużej tablicy pełnej czerwonych krzyżyków (nie śmiecić, nie pić alkoholu itp.) tylko sprzątanie po pupilu zaznaczono na zielono.


Można też czytać co innego: oto piękna, nowoczesna bryła, dom z wielkimi oknami. Widzę go z daleka. Zbliżając się, wiem już jednak, że nie obejrzę go dokładniej: właściciel postawił wysokie, betonowe ogrodzenie dwa metry od ściany budynku. Po co takie piękne okna, skoro nie można w nich stanąć jak Emma Bovary i melancholijnie spojrzeć w dal?

Wiem, że motywacje do wysyłania podobnych komunikatów są różne. Chcę wierzyć, że wynikają raczej ze złych doświadczeń niż z uprzedzającej niechęci do innych. Ale ta przestrzeń, w której można poczuć się włamywaczem, zanim przekroczy się tabliczkę "teren prywatny" i złodziejem, zanim przechytrzy się ochroniarza w Rossmanie, jest jakąś smutną metaforą współczesności. Małych enklaw, zamkniętych kręgów, grup i grupek, jednoczonych strachem.

NCz śpi i nic jeszcze o tym nie wie. Chciałabym, żeby świat był na niego otwarty. A on otwarty na świat. Myślicie, że to możliwe?

3 komentarze:

  1. To nie są zakazy. To są wyzwania rzucone śmiałym jednostkom, takim jak Najmłodszy Cz. To jest gra, ale on już pojął jej zasady. Tak jak tylko udaje, że zasypia, tak udaje też, że nic nie rozumie. On, strateg, ma czas.On już planuje najlepszy, najbardziej zuchwały i bezwzględny sposób rzucenia tego systemu na kolana, doszczętnego upokorzenia go. Bez wyrzutów sumienia, bez jednego drgnięcia powieki, bez strachu. On zaparkuje tyłem do budynku, on podepcze szary trawnik. On znajdzie przejście, jak nową drogę do Indii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie myślałam tak o tym - ale racja! I jaka przenikliwa racja! NCz będzie dobry w te klocki;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie napisany wpis. Czekam na wiele więcej

    OdpowiedzUsuń