niedziela, 12 marca 2017

Jak wygląda wróżka?

Może się zdziwicie, ale co nieco na ten temat wiem. Kilka lat temu przeprowadziłam pierwsze i ostatnie w swoim życiu badania ankietowe. Interesowało mnie, jak kobiety w różnym wieku wyobrażają sobie wróżkę. Nie precyzowałam, czy chodzi o taką ze skrzydełkami, czy bliższą Babie Jadze.



Co się okazało? Cóż, nic odkrywczego - wyobrażenie starszych kobiet najczęściej bazowało na stereotypie czarownicy, a młodszych na bohaterkach Disneyowskich. Ponieważ na potrzeby pracy przebrnęłam przez kilka ciekawych lektur, chciałabym dziś podzielić się z Wami kilkoma uwagami o tym, co stanowi o źródłach językowego obrazu wróżki - Baby Jagi.

Pochodzenie współczesnych wyobrażeń wróżek tłumaczy tradycja folklorystyczna. Kultura ludowa jest skarbnicą wiedzy o niesamowitościach. Kształtowała wyobraźnię wielu pokoleń, a przechowując i pielęgnując przekazy o tym, co ponadnaturalne, utrwaliła stereotypy, którymi posługujemy się do dziś. Wiara w moce, które niezależnie od woli człowieka mogą panować nad jego losem obejmuje zarówno stworzenia fantastyczne (straszydła i zmory), jak postaci rzeczywiste, którym przypisywano niewytłumaczalne zdolności (czarownicy, czarownice, znachorki, baby, wróżki, cioty). Dużą rolę w tworzeniu polskiej demonologii odegrały wpływy folkloru wschodniego, zwłaszcza wierzenia Ukraińców i Rosjan. Łukasz Gołębiewski zaznacza, że zabobon był na Rusi silniejszy niż w Polsce, a także „dziwaczniejszy”, co być może tłumaczy dzisiejszą obecność tzw. szeptuch i bab zwłaszcza na wschodzie naszego państwa. Zgromadzone przez badaczy folkloru informacje na temat osób zajmujących się magią, wskazują na pewne różnice między wróżkami, cygankami i ciotami.

Autor hasła czarownice w Starożytnościach Polskich, zalicza do omawianej grupy wszystkie kobiety podejrzewane o zajmowanie się magią i oskarża je o wykorzystywanie łatwowierności ludu i szerzenie zabobonu. Niezależnie od tego, czy sporządzały maści, czy wróżyły z ręki, baby i cioty mogła spotkać surowa kara.

Procesy o czary dotyczyły głównie kobiet24 . Niektórzy badacze upatrują przyczyn tego stanu rzeczy we wpływie religii chrześcijańskiej, która uznała potomkinię Ewy za słabszą moralnie od mężczyzny. Zgodnie z tą teorią, kobieta, chwiejna i nieodporna na pokusy zmysłowości, łatwo nawiązywała kontakt się z siłami nieczystymi. Autor XIII-wiecznego Katalogu Magii mnicha Rudolfa z Rud Raciborskich, reprezentuje taki właśnie sposób myślenia:

Już Ewa, pierwsza matka, przekazała zarazek bałwochwalstwa, wsączony jej przez diabła pod postacią węża, swoim córkom, to znaczy głupim kobietom, które chcą wiedzieć więcej, niż przystoi.
Cyt za: A. Łuczak, Czary i ich rodzaje, [w:] idem, Czary i czarownice – wczoraj i dziś, Tarnów 1993, s. 111.  

Być może jednak płeć czarownic należy tłumaczyć w prostszy sposób – kobiety, będąc blisko życia, jako akuszerki lub znachorki, miały władzę nad zdrowiem. Używając ziół potrafiły pomóc, ale też zaszkodzić. Kiedy podczas porodu dziecko umierało, pierwszą oskarżoną bywała akuszerka. Podejrzenie, że czarownice zabijały albo zjadały dzieci stanowi zresztą konstytutywny składnik europejskiej „zbiorczej koncepcji czarownictwa”. Trudno wyliczyć na jak wiele sposobów kobiety zajmujące się magią szkodziły najmłodszym. Często pojawiającym się oskarżeniem było zabijanie nieochrzczonych dzieci i przyrządzanie z nich magicznych naparów lub maści, służących do smarowania ciała przed lotami na sabat. Żyły niemowląt pozwalały im natomiast na szerzenie zarazy – czarownice przyrządzały z nich proszek i rozsypywały go po wsiach i miasteczkach . Na dzieci niebezpieczeństwo czyhało także ze strony strzyg – wysokich, chudych kobiet z wypadniętymi oczami. Zmory te zabierały zdrowe i silne niemowlęta, a na ich miejsce przynosiły chude i płaczliwe.

„Brzydkie i obkroszczone”

W wielu podaniach o ciotach i babach obecny jest element obsceniczności. Według niektórych legend czarownice do magicznych praktyk wykorzystywały „czarcie łajno”, a kiedy się modliły, widziały przed oczami „gnojowe deski”.

Zgodnie z ludowymi wierzeniami, ciotę można było poznać po tym, że mówi w obcym języku, np. po łacinie. Jules Michelet, przeprowadzając gruntowną rehabilitację czarownicy, zwrócił uwagę, że funkcjonujący od lat stereotyp osoby o ponadnaturalnych zdolnościach przekłada niechęć do magicznych zabiegów czarownicy na wyobrażenie o jej wyglądzie. Michał Przywara, autor Przywiarków czyli przesądów i zabobonów ludu polskiego na Górnym Śląsku, pisze o czarownicach: 
Czarownice to kobiety (…) stare i brzydkie. Szkodzą ludziom, którzy je w czym obrażą, najczęściej zaś bez widocznej przyczyny. Sprawia im to uciechę (…).
J. Pośpiech, Wierzenia ludu śląskiego w opisach Bożeny Stelmachowskiej. Czarownice, podciepy, duszyczki, bieda, straszydła, śmierć, „Kwartalnik Opolski” 2005, r. 51, nr 2/3, s. 132.

Lud wierzył, że kobiety posiadające magiczną moc, czynią zło z radością i bezinteresowną przyjemność sprawia im zsyłanie na kogoś cierpienia. Być może dlatego postaci czarownic w kulturze bywają tak groteskowe. Przekonanie o tym, że osoby obdarzone ponadnaturalnymi zdolnościami są wyjątkowo szpetne, wiąże się z wiarą w pakt, który podobno zawierały z diabłami. Dzięki niezwykłej umowie mogły mieć szatana na swoje usługi, nosząc go w pierścionku i starym trzewiku, a także zamykając czarta w lustrze lub flakoniku.

W dawnej Polsce istniał przesąd, że diabeł ukrywa się we włosach czarownicy. Przed rozpoczęciem tortur, oskarżoną rozbierano i golono jej wszelkie owłosienie. Inna próba, której poddawano kobietę posądzaną o czary, polegała na nakłuwaniu jej ciała w poszukiwaniu diabelskiego znamienia. Miejsce takie miało nie krwawić i być odporne na ból. W niektórych regionach wierzono także, że podczas sabatów czart witał się z czarownicą pocałunkiem, który pozostawiał na jej twarzy szpecący znak. Oblubienice szatana uznawano więc za „brzydkie i obkroszczone”.

Proszek z niemowląt

Kobiety, będąc blisko życia, jako akuszerki lub znachorki, miały władzę nad zdrowiem. Używając ziół, potrafiły pomóc, ale też zaszkodzić. Kiedy podczas porodu dziecko umierało, pierwszą oskarżoną bywała akuszerka. Podejrzenie, że czarownice zabijały albo zjadały dzieci stanowi zresztą konstytutywny składnik europejskiej „zbiorczej koncepcji czarownictwa”.

Trudno wyliczyć na jak wiele sposobów kobiety zajmujące się magią szkodziły najmłodszym. Często pojawiającym się oskarżeniem było zabijanie nieochrzczonych dzieci i przyrządzanie z nich magicznych naparów lub maści, służących do smarowania ciała przed lotami na sabat. Żyły niemowląt pozwalały im natomiast na szerzenie zarazy – czarownice przyrządzały z nich proszek i rozsypywały go po wsiach i miasteczkach. Na dzieci niebezpieczeństwo czyhało także ze strony strzyg – wysokich, chudych kobiet z wypadniętymi oczami. Zmory te zabierały zdrowe i silne niemowlęta, a na ich miejsce przynosiły chude i płaczliwe. 

"Płot nie płot, wieś nie wieś, ty biesie nieś"

Umiejętność wykorzystania ziół mogła stać się przyczyną oskarżenia przed sądem. Znachorkom i zielarkom zarzucano, że przygotowują magiczne preparaty, za pomocą których wzbudzają w ludziach złe cechy, takie jak nienawiść, pożądanie i zazdrość. Częste było przekonanie, że czarownice mówią same do siebie. Żeby sprowadzić na sąsiadów nieszczęście, cioty szeptały i mamrotały. Wypowiadały zaklęcia tajemnicze nie tylko ze względu na skuteczność działania, ale także w formule. Wiara w magiczną moc słów przyczyniła się powstania wielu formuł, które przypisywano czarownicom. Najbardziej chyba powszechne, przywołane m.in. w dziele Łukasza Gołębiowskiego dotyczy zapewnienia sobie pomyślnej podróży na sabat („płot nie płot, wieś nie wieś, ty biesie nieś”). Czarownice potrafiły rzucać uroki, a także „zadać komuś diabła”. Często do przywołania takiego nieszczęścia wystarczało spojrzenie. Obawiano się wzroku czarownic, co potwierdzają przebiegi procesów o czary. Oskarżona stała tyłem do sędziów albo zawiązywano jej oczy. O tym, że wierzono w moc spojrzenia czarownicy świadczą ludowe wierzenia: 
Czarownica nie ma w swych oczach Panien, tylko Kozły (…) Poznać też Ciotę po tem, że w oku ma ona krzyżyki i gzygzaki, i że w źrenicy jej nie odbije się obraz wpatrującego się w nią człowieka. 
O. Kolberg, Czary, gusła, widma, [w:] idem, Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawa, pieśni, muzyka i tańce. Cz. 17. Kujawy, s. 101.

Kobiety, które zajmowały się magią reprezentowały w zbiorowej świadomości wszystko, co było inne w społeczeństwie – zwłaszcza przeciwne Bogu i życiu. Może właśnie dzięki tej barwnej, choć budzącej grozę, odmienności obrazy czarownic są do dziś żywe w naszej wyobraźni.


Wybrane źródła:
Gilmor Dawid G., Złowrogie panny, [w:] idem, Mizoginia czyli męska choroba, tłum. J. Margański, Kraków 2001.
Gołębiowski Łukasz, Lud polski. Jego zwyczaje, zabobony, Warszawa 1983. 
Harris Marvin, Krowy, świnie, wojny i czarownice. Zagadki kultury, Warszawa 1985.
 Janion Maria, Czarownice z Salem czyli Tygiel, [w:] Fascynacje folklorystyczne. Księga poświęcona pamięci Heleny Kapełuś pod red. M. Kapełuś, A. Engelking, Warszawa 2002.
Kolberg Oskar, Czary, gusła, widma, [w:] Lud i jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce. Serya 3, Kujawy, Warszawa 1867.
Łuczak Antoni, Czary i czarownice – wczoraj i dziś, Tarnów 1993.
Michelet Jules, Czarownica, tłum. M. Kaliska, Londyn 1993.
Oziębowski Mieszko, Motyw lotu czarownic w tzw. „zbiorczej koncepcji czarownictwa” europejskiego. Świadectwa średniowieczne i wczesno nowożytne, „Almanach Historyczny” 2003, t. 5.
Pośpiech Jerzy, Wierzenia ludu śląskiego w opisach Bożeny Stelmachowskiej. Czarownice, podciepy, duszyczki, bieda, straszydła, śmierć, „Kwartalnik Opolski” 2005, r. 51 nr 2/3.
Stachoń Anetta, Wspólniczki diabła. Czarownice z Bochni, Wiśnicza, Uścia Solnego i okolicznych wsi, „Rocznik Bocheński” 1995, t. 3.
Starożytności polskie, pod red. Jędrzeja Moraczewskiego, Warszawa 1982 (wybrane hasła). Wrzesiński Szymon, Wspólniczki Szatana. Czarownice na ziemiach polskich, Warszawa 2006. . Wrzesiński Szymon, Zamach na wiarę katolicką. Czarownice, [w:] idem, Potępieńcy średniowiecznej Europy, Kraków 2007.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz