piątek, 17 lutego 2017

52 książki

Wspominałam niedawno, że w 2016 roku, chyba po raz pierwszy w życiu, postawiłam na ilość. Wzięłam udział w wydarzeniu, które zobowiązało mnie do lektury jednej książki tygodniowo. Nie jest to może bardzo dużo dla polonistki, ale jest dużo dla leniucha (leniuchy)? Więc 52 książki to dla mnie całkiem sporo.




Założenie było proste - czytam demokratycznie. Wszystko, co mi wpadnie w ręce. Nie wybrzydzam, że długie/za krótkie, za mądre/za głupie, zbyt dla dorosłych/zbyt dla dzieci. Nie kręcę nosem, nie ziewam, nie wyrzucam przez okno, nie prycham, nie tupię nogami i tak dalej. Wierzę (naprawdę!), że w każdej książce można znaleźć przynajmniej jedną myśl, jedno zdanie, jedno cokolwiek, co warto z jakichś powodów zapamiętać.

Kiedy byłam nastolatką (i hipsterką, nie wiedząc jeszcze, że tak to się nazywa), unikałam jak ognia powieści dla nastolatek. Głównie dlatego, że skrycie mnie interesowały, ale przed samą sobą nie chciałam tego przyznać (do dziś jestem taka zakłamana) i brnęłam w Reymonta na przykład, nie wiedzieć właściwie czemu, albo dręczyłam się Paulem Coelho, o którym myślałam, że jest superambitny.

(Czytałam też książki ze złoconymi oprawami, pewna, że solidna okładka zwiastuje solidną porcję mądrości. Grzęzłam w nich jak w błocie, bo piękne wydania maskują czasem niepiękne treści. Byłam pewna, że zmierzam do jakiegoś kulturowego Mount Everestu. To całkiem wzruszające, myślę sobie dziś. Ale wtedy było ciężko).



Pewnego dnia wpadła mi jednak w ręce kolorowa książeczka z serduszkami na okładce i prostą fabułą o miłości, dziewczynach i ładnych chłopakach. Rzuciłam się na nią jak głodne dziecko na danonki. Tam przeczytałam frazę, która stała się jedną z moich ulubionych EVER. Jaka to fraza? Opowiem innym razem, żebyście jeszcze tu zajrzeli. (Z Coelho nie zapamiętałam żadnego cytatu, ale to niewielka strata - łatwo mogę sobie znaleźć w Internecie).


(O, jest)

Wracam do 52 książek. Ponieważ skrupulatnie zapisałam wszystkie tytuły, mogę podzielić się z Wami kilkoma uwagami o ich wpływie na moje życie (obiecuję, że tylko kilkoma):
  1. Książka, której przeczytaniem mogę się chwalić, dopóki zachowam resztki pamięci i zdolność mowy: Bracia Karamazow (Fiodor Dostojewski)
  2. Książka, o której przeczytaniu nikt nie powinien się dowiedzieć: Trędowata (Helena Mniszkówna) - i to obie części. Naprawdę.
  3. Książka, którą czytało mi się bardzo szybko, chociaż  jest o bardzo złych rzeczach: Zaraza (Jerzy Ambroziewicz)
  4. Książka, którą czytało mi się wolno, ale chyba ze względu na upały i harce Najmłodszego Czytelnika, bo jest świetnie napisana: Egipt: haram halal (Piotr Ibrahim Kalwas)
  5. Książka, którą pozytywnie się zaskoczyłam, dziwna i niezwykła: Wyspa Łza (Joanna Bator)
  6. Książka, w której przeczytanie wciąż nie mogę uwierzyć: Między ustami a brzegiem pucharu (Maria Rodziewiczówna)
  7. Bardzo dobra książka: Białe zęby (Zadie Smith)
  8. Książka słodka jak różowy bobas: Pierwszy rok życia dziecka (Silvia Hofer)
  9. Książka gorzka jak dożywotnia rezygnacja z węglowodanów: Bez cukru (Martina Fontana)
  10. Książka, którą polecam nastoletnim hipsterkom: Co każda matka swojej dorastającej córce powiedzieć powinna (Izabela Moszczeńska)
Kończąc to minisprawozdanie, widzę, że demokratyczne czytanie chyba całkiem mi się udało. Trochę kręci mi się w głowie od samych wspomnień. Ale nie żałuję ani jednej przeczytanej litery:)

A Wy? Co czytacie? I - JAK czytacie?





2 komentarze:

  1. Rzadko zdarza mi się komentować cokolwiek w internecie, ale zachęcona zakończeniem wpisu i wzruszona podobieństwem czytelniczych doświadczeń z czasów nastoletnich, postanowiłam się podzielić swoim "kluczem" :)

    1. Czytam wszystkie książki, które od kogoś dostanę, choćbym była pewna, że nie będą mi się podobać.
    2. Ciągle siląc się na ambicje, staram się czytać pozycję klasyki (do czego czasem się zmuszam) na przemian z reportażami (do których zmuszać zdarza mi się rzadko).
    3. Z zasady dla przyjemności nie czytam niczego o tematyce medycznej. Wyjątek- patrz punkt 1.
    4. Nie mając możliwości czytania ciągiem z nadmiaru zajęć, staram się czytać co wieczór chociaż parę stron, w porywie weekendu- parę rozdziałów :)

    Pozdrawiam! :)
    d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga d. :)

      Dziękuję, że podzieliłaś się swoimi strategiami lekturowymi. <3 Cóż tu powiedzieć - mnie też wzruszają te zbieżności. Myślę, że byłyśmy ambitnymi dziewczynami - stąd potrzeba czytania mądrych rzeczy. Do rozstrzygnięcia co warto czytać też jakoś trzeba dojść.

      Pozdrawiam <3

      Usuń